Forum Druzyny Rycerskiej Z Czerwionki

Anna de Ruyter

*Uśmiech triumfu pojawił się na jej twarzy lecz zniknął gdy dostrzegła wciąż powiększającą się plamę krwii na dublecie VanHallen'a. Dotychczas myślała że to posoka tego ścierwa lecz najwyraźniej się myliła. Rozejrzała się wokoło nerwowo i napotkała spojrzenie Lodestar* Hm... możesz mu pomóc? *tymczasem sama również podeszła by zobaczyć jak poważne są te rany*

VanHallen

'to tylko zadrapanie drogie panie" VanHallen probowal sie bronic przed jak by to nazwac proba niesienia pomocy prze piekne niewiasty... rany nie byly glebokie Flaki byly nienaruszone tylko miesien i tkanka tluszczu byla dosc pocharatana...

Anna de Ruyter

Dość pocharatana? *syknęła* Czy ty nas uważasz za idiotki? Nie zamierzam dać ci się wykrwawić więc siedź spokojnie... *nieco złagodniała i dodała* proszę.

VanHallen

Cholera "co za wiedzmy" pomyslal Van... Auuuuuuu to bolalo... Anna z nonszalanckim usmiechem skupila sie spowrotem na swojej robocie... KARCZMARZZZZZZ!!! Piwaaaa!!!

Lodestar*

tak, myśle ze pomoge..... wyciągnela jakieś zielska ze swej torby i zaczeła przykładac VanHallenowi do ran, *powinno sie zagoic, wierz mi za 2 dni nie bedzie sladu* poklepała VanHallena po ramieniu po czym wrociła do kufla z miodkiem

Anna de Ruyter

No i widzisz? Po kłopocie *wreszcie się uśmiechnęła, odzyskała spokój i swe dworskie maniery* Moja droga *zwróciła się do przemykającej chyłkiem służki chwytając ją delikatnie za rękę* Racz nam przynieść miodu... i czyste kufle dla wszystkich. Wiesz gdzie powinien być mój.

VanHallen

'idzcie spac ja zostane z moim pupilem i sobie pogadamy" mruknąl Van z brzuchem wygladajacym jak przeszlo by ponim 1000000 pijanych gnomow...

VanHallen

Heh Na wspomnienie o wspolnej namiastce biesiady Van postanowil zostawic sobie nerwusa na potem...

Goffy

*nalge druzyna uslyszla dalikatne stapanie po schodach... ich oczom ukazala sieniewielka istota, o jasnych wlosach, spod ktorych bylo widac smieszne uszy o lekko zaostrzonych koncach... wygladala na zaspana. przetarla uczy i kiedy spostrzegla rannego od razu rzucila mu sie na szyje z histerycznym placzem...* Nie umieraaaaj!! Prosze!! Musisz zyc!! Blagaaam!! *jak okazalo sie po lekko usmiechnietej twarzy vanhallena spodziewal sie tego po niej... Byla to w koncu dama jego zycia. Znal jej chaotyczne reagowanie bardzo dobrze...*

Anna de Ruyter

Żartujesz? Nie stracę takiego przedstawienia, bodaj by mnie kruki podziobały *Zaśmiała się... cóż... najwyraźniej ta kobieta nie jest zupełnie zdrowa psychicznie... walczy szablą, mówi nienormalną wyszukaną mową i lubuje się w agresji i torturach... podeszła prędko do kufla z miodem by ukryć zażenowanie... nie dostrzegła nowego gościa*

VanHallen

"Cholera nie drzyj sie obudzisz polowe tej wsi... nic mi nie jest..." juz po bolu" katem oka spojrzal na Anne ktora udala ze tego nie widzi...

Goffy

*gdy rozdarla jego szaty w oczekiwaniu na znalezienie rany ujzala zdrowy brzuszek lekko zaokraglony od piwa... Nie bedac w temacie znaczaco swa mina zarzadala wyjasnienia zaistanilej sprawy...*

Lodestar*

Ja juz się wyspałam rzuciła Lodestar...Skloniła się ku nowo przybyłej osobie, Kaczłapa wyraźnie kimała na krześle, młodzieniec ktory dosiadł sie do lisów był tak zdziwiony całą akcją, że nie umiał wybełkotać ani słowa, Lodestar postanowiła narzucić jakiś temat.... ale pierwszy raz tego wieczoru nie wiedziała co powiedziec...

Anna de Ruyter

Magia *podpowiedziała Anna wzdrygając się lekko* Istna magia.

VanHallen

wstal wzial zamach tylko luplo gdy spadajacy but wyladowal na brzuchu tak lubianego Nerwusa " Anno ja bije ty pytasz" usmiechnol sie pod nosem po czym udezyl piescia w twarz goscia...